sobota, 26 grudnia 2020

Historia straży pożarnej w Przedborzu- cz.1

Opracowanie:
Jarosław Zimny, 2008
Wojciech Mordak, 2020


HISTORIA POŻARNICTWA I OSP W PRZEDBORZU DO LAT 80. XX WIEKU (J. Zimny)

 Początki ochrony przeciwpożarowej datuje się na okres feudalizmu, tj. na VII-X wiek, jednak brak było w tym czasie przepisów ogólnopaństwowych, a sprawy te normowały prawa lokalne. W Polsce aktem o znaczeniu ogólnokrajowym był Statut Wiślicko-Piotrkowski króla Kazimierza Wielkiego, w którym określono obowiązek zwalczania pożarów i przewidywano bardzo surowe kary za podpalenia.

 Zagrożenie w tamtych czasach było ogromne – miasta tworzyły ciasną zabudowę, w większości drewnianą, budynki kryte były łatwopalnymi materiałami. Brak prądu zmuszał mieszkańców tak miast, jak i wsi, do korzystania z lamp i latarek naftowych, świec, piecyków do ogrzewania pomieszczeń itp., co dodatkowo stwarzało możliwość zaprószenia ognia. Ogromne pożary nie ominęły również naszego miasta. Jak dowiadujemy się z tablicy pamiątkowej w kruchcie kościoła św. Aleksego, duże pożary Przedborza miały miejsce w roku 1341, 1638, 1834. Pożar w roku 1638 oprócz wielu zabudowań mieszkalnych strawił również zamek króla Kazimierza Wielkiego w trójkącie ulic Mostowa-Konecka-Podzamcze. Po tym pożarze zamek ten już nie został odbudowany, a kolejne lata przyniosły jego całkowitą ruinę. Pożar, jaki miał miejsce 5 sierpnia 1834 roku, zniszczył 108 domów mieszkalnych wraz z zabudowaniami gospodarczymi. Spaleniu uległy budynki wokół Rynku, wzdłuż przylegających do Rynku ulic oraz część kościoła. Była to najlepsza i najokazalsza zabudowa miasta. W czasie najazdu szwedzkiego w latach 1655-1657 wojska szwedzkie po bitwie pod Żarnowem opanowały Przedbórz i niemal doszczętnie go zniszczyły. Miasto zostało spalone, resztki zamku królewskiego zrujnowane, większa część mieszkańców miasta wymordowana. Obraz zniszczeń ilustruje fakt, że ze 162 domów mieszkalnych, jakie istniały w roku 1636, po pożarze w roku 1638 pozostało jedynie 37.   
 
 Powyższa sytuacja zmusiła niejako mieszkańców naszego miasteczka do zorganizowania regularnej jednostki do walki z takimi zagrożeniami. Jeszcze przed jej powołaniem, w chwili powstania pożaru obowiązek dostarczenia sprzętu do akcji gaśniczej spoczywał na miejscowych rzemieślnikach – bednarzach, kołodziejach, powroźnikach czy kowalach. Po akcji jednak sprzęt ten powracał do właścicieli, a jego ponowne zgromadzenie do kolejnej akcji wymagało upływu pewnego czasu, a tym samym opóźniało skuteczne rozpoczęcie akcji gaśniczej. Toteż wskazanym było zgromadzenie sprzętu przeciwpożarowego w jednym miejscu, aby mógł on być użyty natychmiast, kiedy będzie taka potrzeba. Mając na względzie powyższe potrzeby, prowadzące do usprawnienia akcji ratowniczych, mieszkańcy Przedborza postanowili zorganizować regularną jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej. Za datę jej powstania przyjmuje się 15 października 1900 roku. Data ta jest wyhaftowana na pierwszym sztandarze jednostki OSP, którego poświęcenie miało miejsce 15 października 1917 roku. Pamiątkowe gwoździe w drzewcu tego sztandaru wymieniają jego fundatorów.



Jako założycieli Ochotniczej Straży Pożarnej w Przedborzu wymienia się dziedzica Stefana Grabowskiego, właściciela ziemskiego wsi Rączki koło Przedborza, i Ignacego Porębińskiego, kupca z Przedborza. W niektórych referatach okolicznościowych wymienia się również księdza prałata Antoniego Ręczajskiego, jednak ksiądz ten przybył do Przedborza około 1918 roku i mógł przyczynić się jedynie do dalszego rozwoju istniejącej już jednostki. W zachowanych dokumentach nie znalazłem żadnej wzmianki o tym, gdzie miała siedzibę nasza jednostka w okresie od jej powstania do czasu zajęcia budynku przy ulicy Mostowej naprzeciw obecnego Banku Spółdzielczego, gdzie aktualnie mieści się Ośrodek Doradztwa Rolniczego. 

Okres międzywojenny. Przedborscy druhowie na ulicy Mostowa podczas ćwiczeń. 


 W roku 1930 siedziba jednostki została przeniesiona do wcześniej wyremontowanego budynku przy ulicy Pocztowej, naprzeciw posesji pana Maliszewskiego, i funkcjonowała tam do roku 1978. W roku 1975 dzięki usilnym staraniom ówczesnych członków Zarządu: druhów Kazimierza Jezierskiego, Aleksandra Kluska, Kazimierza Rutowicza i Zygmunta Stachurskiego, oraz przy ogromnym poparciu zwykłych druhów strażaków, których nie sposób tu wszystkich wymienić, przystąpiono do budowy nowej remizy OSP na placu przy ul. Mostowej. Remiza ta została uroczyście oddana do użytku 22 lipca 1978 roku (w tamtych czasach był to dzień świąteczny – Święto Odrodzenia Polski) i służy druhom strażakom do dnia dzisiejszego. Organizowanie naszej jednostki odbywało się w czasie zaborów. Do końca pierwszej wojny światowej władzę w mieście sprawował zaborca rosyjski, który z reguły nie zezwalał na tworzenie się organizacji polskich, jednak w stosunku do Ochotniczej Straży Pożarnej, widząc potrzebę jej działania, nie stwarzał większych trudności. W związku z tym jednostki OSP były niemalże jedynymi ośrodkami życia kulturalnego, a niekiedy i politycznego w tamtym okresie.



Przy naszej jednostce istniało kółko teatralne, wystawiające sztuki o charakterze patriotycznym, rozrywkowym, okazjonalnym, związanym z rocznicami państwowymi czy świętami państwowymi i kościelnymi. Kółko to prowadziło również dobrze zorganizowaną i bogatą pod względem ilości woluminów bibliotekę. Działała również liczna i dobrze wyposażona dęta orkiestra strażacka. Burzliwe losy historii naszego państwa – rozbiory, pierwsza i druga wojna światowa, jak również powojenne zmiany siedzib naszej jednostki – sprawiły, że znaczna część dotyczących jej dokumentów, szczególnie z okresu od jej powstania do końca drugiej wojny światowej, zaginęła bezpowrotnie, a część prawdopodobnie została przekazana do archiwów państwowych w innych miastach. Dziś wymagałoby to sporo zachodu, aby ustalić jakie dokumenty i do którego archiwum zostały przekazane. Również w czasach powojennych napotykamy okresy, w których działalność jednostki dokumentowana była pobieżnie i niedbale. Dotyczy to okresu od roku 1954 do 1963. Druga wojna światowa była dla naszej jednostki okresem szczególnym. Już 1 września syreny strażackie co rusz ostrzegały mieszkańców miasta o pojawieniu się nad Przedborzem samolotów wroga. 2 września, w czasie ostrzału prawobrzeżnej części miasta przez wkraczające od strony Radomska wojska niemieckie, zginął pilnujący mostu i regulujący ruch na nim druh Aleksy Paździerski oraz sześć osób cywilnych. W godzinach popołudniowych przed budynkiem Urzędu Miasta zatrzymały się uciekające przed Niemcami wozy strażackie ze strażakami z Radomska. Po ostrej reprymendzie burmistrza Kozakiewicza strażacy ci zawrócili do Radomska. 3 września Niemcy pociskiem z działa podpalili żydowską bożnicę nad Pilicą, a ogień rozprzestrzenił się na aptekę Bolesława Lipińskiego, ulicę Mostową, posterunek Policji, spłonął Mały Rynek i podcienia w Dużym Rynku. 4 września, chcąc uniemożliwić Niemcom łatwą przeprawę przez Pilicę, podpalony został nowo wybudowany most na Pilicy. 5 września nastąpił kolejny atak Niemców – od strony Włoszczowy. Spalono wówczas część Rynku od strony południowej, ulicę Kościelną, wikariat, organistówkę i dom parafialny, w którym mieściło się kino i ośrodek kulturalno-oświatowy. 9 września spalił się stary budynek szkolny, mieszczący przychodnie przeciwjagliczą. Jak wspomina burmistrz Kozakiewicz, „nie miał go kto ratować – nasza straż była w kompletnej rozsypce i rezygnacji”. W mieście zapanował chaos, strach i przygnębienie. Część mieszkańców opuściła swoje domy, kryjąc się w okolicznych lasach, część wyjechała do swoich rodzin i znajomych. Zarząd Miejski ewakuował się najpierw do wsi Miejskie Pola, a następnie do wsi Wierzchlas. W mieście wyłączono prąd, nie było Policji, sklepy były masowo grabione przez grupy złodziei z okolicznych wiosek, na ulicach leżały zabite konie i różny sprzęt porzucony przez uciekających.  
 
 W ciągu kolejnych kilku dni na wezwanie władz niemieckich do miasta powrócił Zarząd Miejski. 20 września ZEORK wznowił dostawę prądu elektrycznego, a 22 listopada powrócił Komendant Posterunku Policji, pan Dubielecki, wraz ze swoim zastępcą. Zaraz też przystąpili do organizowania Policji w mieście. Wraz z powracającą do miasta ludnością cywilną powróciła również większość druhów strażaków. W krótkim czasie Komendant OSP Zdzisław Widel zorganizował w miarę sprawny oddział, który do czasu powrotu i zorganizowania Policji Państwowej zajął się przywracaniem ładu i porządku w mieście. Przegonili oni z miasta plądrujące w dalszym ciągu grupy rabusiów, zabezpieczyli pozostawione bez opieki mienie pożydowskie, wystawili warty nocne. W miarę upływu czasu życie w mieście zaczęło się powoli stabilizować. W roku 1940 okupacyjne władze niemieckie przydzieliły dla potrzeb naszej jednostki samochód marki Studebaker.



 Kierowcą tego samochodu został druh Leon Kaczkowski. 18 kwietnia 1944 roku druhowie, jadąc tym samochodem do pożaru we wsi Krery, zostali w lesie za Masłowicami ostrzelani przez do dziś nie zidentyfikowany oddział partyzancki. Wskutek ostrzału na miejscu zginęli: Zbigniew Teda, lat 17, syn pełniącego w tym czasie obowiązki Komendanta OSP Jana Tedy, oraz Marian Osicki, lat 31. Ciężko ranny w głowę został również kierowca Leon Kaczkowski, ale przeżył i zmarł w latach powojennych. 


3 lipca 1940 roku Zdzisław Widel został aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Weimar-Buchenwald. W lutym 1941 roku rodzina Widla otrzymała zawiadomienie, że Widel zmarł 8 lutego 1941 roku na atak serca. Na prośbę rodziny władze obozu przysłały jego prochy do Przedborza i zostały one pochowane na miejscowym cmentarzu. Po aresztowaniu Zdzisława Widla Komendantem OSP został Jan Teda. Po zakończeniu wojny z inicjatywy burmistrza Kozakiewicza na 12 sierpnia 1945 roku zwołane zostało zebranie organizacyjne OSP. Na zebraniu tym przedstawiono straty w sprzęcie, jakie jednostka poniosła w czasie wojny, oraz zaktualizowano skład osobowy jednostki. Wybrano pierwszy po wojnie tymczasowy Zarząd OSP, któremu postawiono za cel ożywienie działalności statutowej, kulturalnej i szkoleniowej. Działania te miały na celu pozyskanie środków finansowych na pokrycie strat w sprzęcie, umundurowaniu, instrumentach muzycznych orkiestry, ale również niezbędnych do przeprowadzenia remontu remizy OSP. Mając powyższe na względzie, Zarząd wystąpił z apelem do mieszkańców miasta o dobrowolne opodatkowanie się na rzecz OSP. Na apel ten odpowiedziały i opodatkowały się osoby: Bolesław Wojciechowski – 60 zł, Józef Gierat – 150 zł, Jan Garbarciak – 100 zł, Bolesław Strusiński – 150 zł, Władysław Kowalski – 50 zł, Tomasz Gajkiewicz – 150 zł, Stefan Aleksandrowicz – 150 zł, Wacław Strejkowski – 60 zł, Feliks Kawka – 100 zł, Ludwik Kurczyński – zaoferował kornet. Reaktywowano przedwojenną grupę teatralną, orkiestrę dętą, organizowano liczne zabawy dochodowe, majówki, bale sylwestrowe, loterie fantowe i zbiórki uliczne do puszek. Zarząd zaapelował również do społeczeństwa o zorganizowanie przy jednostce OSP koła sportowego i chóru. Działania powyższe w niedługim czasie przyniosły znaczące efekty. Już w roku 1948 zakupiono dwie motopompy oraz samochód pożarniczy Steyer, który służył w naszej jednostce do roku 1968. Zakupiony sprzęt został po mszy świętej uroczyście poświęcony i ochrzczony. Motopompom nadano imiona „Małgosia” i „Jadzia”, a na chrzestnych poproszono: 
- Wojewodę Piotra Szymanka – z Heleną Pigoniową, 
- księdza Władysława Nowakowskiego – ze Stanisławą Guziakową, 
- burmistrza Stanisława Patynę – z Marią Wójcicką (doktorową), 
- Jana Tedę – ze Stanisławą Laszczyk, 
- Antoniego Chudego – ze Stalkową. 

 Dalszy orszak chrzestny stanowili: Czesław Turno, Karol Karolewski, Jan Strzelczyk, Janina Laszczyk, Janina Drela, Wanda Laskowska, Stefan Loch, Ireneusz Koski i Antoni Pigoń. W roku 1952 przy naszej jednostce powołana została żeńska drużyna pożarowa, w skład której weszły druhny: Danuta Duńska, Teodozja Opaczyńska, Maria Foksowicz, Zofia Osicka, Irena Majchrowska, Janina Kozłowska, Urszula Wtorkowska, Władysława Joachimczak, Wanda Kurczyńska i Zofia Gawrońska. Na uwagę zasługuje fakt że była to prawdopodobnie jedyna żeńska drużyna, jaka w całej długotrwałej działalności OSP była powołana. [Jarosław Zimny, autor tej części tekstu, nie dożył powołania drugiej takiej drużyny w 2014 roku - Wojciech Mordak] 

 Fakty powyższe świadczą o tym, że w pierwszych latach po wojnie jednostka OSP była jedyną organizacją na terenie miasta, która nie zaniechała swej działalności, a wręcz przeciwnie, od pierwszych dni wolności stała się organizacją skupiającą życie kulturalne i towarzyskie, reaktywując działające przed wojną kółka teatralne, recytatorskie, jak również orkiestrę strażacką. W celu przeniesienia i aktywowania podobnej działalności na terenach wiejskich, mając jednocześnie na względzie podniesienie bezpieczeństwa przeciwpożarowego, powołano w roku 1948 jednostkę OSP w Górach Mokrych, a w roku 1949 w Zuzowach i Nosalewicach. [daty były wcześniejsze, są podane w dalszej części opracowania – Wojciech Mordak].

Jako ciekawostkę dodam, że jednostka w Nosalewicach została rozwiązana w roku 2007. Przyczyną rozwiązania był brak jakiejkolwiek działalności statutowej. Kolejne jednostki powołane zostały:
- w 1966 roku – w Piskorzeńcu, 
- w 1967 roku – w Józefowie Starym, 
- w 1968 roku – w Faliszewie (rozwiązana 2 kwietnia 2006 roku z tej samej przyczyny, co w przypadku Nosalewic), 
- w 1969 roku – w Żeleźnicy. 

 Oprócz wyżej wymienionych, powołana była jeszcze jednostka w Gaju, ale ona nigdy fizycznie nie zaistniała (istniała tylko w dokumentach). 12 sierpnia 1963 roku odbyła się w Przedborzu narada w sprawie zabezpieczenia przeciwpożarowego na terenie miasta i wsi. W naradzie tej uczestniczyli: przedstawiciel Komendy Powiatowej PSP z Końskich Ignacy Mandrykowski, aktywiści Gromadzkich Rad Narodowych z Nosalewic, Gór Mokrych, Czermna i Skotnik oraz przedstawiciele Nadleśnictw z Przedborza i Reczkowa Starego. Na naradzie tej ustalono konieczność instalowania piorunochronów na wsiach, powołania wart nocnych na wsiach (tzw. „stróży”), budowania zbiorników wodnych i montowania zastawek na ciekach wodnych, instalowania we wsiach gongów alarmowych i wyposażenia gospodarstw rolnych w tłumice i bosaki. Narada ta miała bardzo istotny wpływ na dalszą działalność organizacyjną w zakresie ochrony przeciwpożarowej na podległym nam terenie. 

 Już w następnym roku Rada Miejska w Przedborzu podjęła Uchwałę Nr V/12/64 o powołaniu zespołów kontrolnych obejść gospodarskich. W skład takiego zespołu wchodził milicjant lub członek ORMO, strażak i czasami pracownik Urzędu. Zadaniem tych trójek było dwukrotne w ciągu roku kontrolowanie obejść gospodarskich, tak w mieście, jak i na wsiach, pod kątem porządku, estetyki i zabezpieczeń przeciwpożarowych. Sprawdzane były porządki na strychach domów mieszkalnych, zwracano uwagę na zachowanie odległości stogów od budynków gospodarskich, prowizoryczne podłączenia instalacji elektrycznych, ale i zwracano uwagę na walące się płoty, szopy, słomiane pokrycia itp. Akcje te przynosiły wymierne efekty, większość upomnianych stosowała się do wskazanych zaleceń, a szczególnie oporni byli przy kolejnych odwiedzinach karani mandatami karnymi. Trójki te działały do roku 1985, przy czym w ostatnich latach składały się one niemal wyłącznie z druhów strażaków. Kolejnym efektem tejże narady były zbiorniki wodne. Wybudowano ich na terenie gminy kilka, m.in. w Górach Mokrych, Zuzowach, Faliszewie, Józefowie Starym i Jabłonnej. W większości były to naturalne zbiorniki wodne, ogrodzone siatką przed dostępem ptactwa wiejskiego, dziś już zdewastowane, zapomniane, niczyje, często bez wody. W Jabłonnej znajduje się zbiornik stalowy, podziemny, o poj. ok. 6.000 litrów, z wyprowadzoną na powierzchnię złączką do węża ssawnego. Natomiast w Przedborzu jest to, o ile dobrze pamiętam, zbiornik betonowy, a znajduje się pod chodnikiem na wprost stacji CPN przy ulicy Leśnej. O zbiornikach w Jabłonnej i Przedborzu dziś mało kto już pamięta, ponieważ z nich się nie korzysta i ich nie konserwuje. Ja pamiętam tylko, że w latach 1983-84 ówczesny Zarząd, którego byłem Prezesem, na wniosek starszych wiekiem strażaków podjął decyzję o uzupełnieniu wody w tych dwóch zbiornikach. O ile zbiornik w Jabłonnej został po kilku dolewkach napełniony, o tyle zbiornika w Przedborzu mimo kilkukrotnych dolewek nie udało nam się napełnić. Ostatecznie starania te przerwaliśmy, ponieważ uznaliśmy, że ten zbiornik jest albo tak duży, że napełnienie go byłoby zbyt długotrwałe, albo jest uszkodzony i woda gdzieś uchodzi. Nikt też ze starszych druhów nie pamiętał kiedy te dwa zbiorniki były wybudowane.

 Osobliwym zjawiskiem w latach 80. były zdarzające się również i dziś, żartobliwie nazywane przez druhów tzw. pożary planowane. Były to pożary starych, przeważnie nie użytkowych, ale jeszcze ubezpieczonych w PZU obiektów, które przeszkadzały bądź to w  nowej zabudowie, bądź w rekreacyjnym zagospodarowaniu działki. Stwarzało to nieraz zabawne sytuacje. Zdarzało się, że gospodarz, wykorzystując zbliżającą się burzę, podkładał ogień w planowanym do spalenia obiekcie, następnie burza omijała daną miejscowość, mimo to gospodarz uparcie twierdził, że obiekt zapalił się od pioruna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz