Jak ocalenie życia carów w Przedborzu świętowano.
A świętowano hucznie. Nabożeństwami, w asyście moskiewskich żołnierzy, a nawet wystawieniem pomnika.
19 kwietnia 1866 roku miał miejsce pierwszy z siedmiu zamachów na życie cara Aleksandra II.
Próby pozbawienia życia cara podjął się człowiek nazwiskiem Karakozow. Wymierzył w Aleksandra II lufę swej broni i wystrzelił.
Zrządzeniem losu pocisk minął się z celem, ponieważ jak pisały gazety: "człowiek stojący obok złoczyńcy w chwili, gdy ten strzelał, odtrącił jego rękę. Sam Bóg nim kierował."
Przedborzanie cudowne ocalenie uczcili nabożeństwami, które odbyły się zarówno w kościele parafialnym jak i w synagogach. W asyście carskich żołnierzy. A wszystko to w radosnej atmosferze, i wieczornym oświetleniu miasta.
A wszystko to w zaledwie 2 lata od zdławienia powstania styczniowego, podczas, którego w Przedborzu i jego okolicach dochodziło do licznych bitew i potyczek.
Skuteczny był dopiero zamach bombowy przeprowadzony w roku 1881.
W roku 1889 w Przedborzu, wystawieniem pomnika z krzyżem przy moście, gdzie teraz znajduje się figura Matki Boskiej, miejscowy proboszcz wraz z parafianami, uczcił ocalenie życia cara Aleksandra III, w nieudanym zamachu z 1888 roku.
Spiskowiec podłożył wtedy bombę w pociągu wiozącym cara. Wybuch nastąpił na linii kursko-azowskiej, pod Borkami w obecnym obwodzie charkowskim na Ukrainie. Zamach w pociągu był uważany za cud, w którym Bóg uratował Cara. Ale tylko na pozór również i z tego zamachu Aleksander III wyszedł cało. Eksplozja spowodowała urazy wewnętrzne (zwłaszcza poważny uraz nerek). Urazy te odzywały się po latach i stały się przyczyną wycieńczającej choroby i śmierci Aleksandra III w 1894 roku. Wykonawcy zamachu pod Borkami nigdy nie odnaleziono.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz